„3 czerwca rano wyszedł z psem. Dwa dni potem policja rzeczna znalazła zwierzaka wiernie strzegącego plecaka swego pana. W liście do żony napisał, że nie godzi się na nikczemnienie świata. I już tylko tyle może zrobić, żeby w nim nie być.”* I choć kochał Polskę, to nie wchodzący w żadne układy działacz „Solidarności”, miał problemy w PRL i nie znalazł dla siebie miejsca po 1989 roku — bo ostrzegał przed relatywizmem i moralnym upadkiem Europy, przed złem wynikającym na skutek nierozliczenia PRL.
Ostatni swój artykuł w Rzeczpospolitej Piotr Skórzyński zatytułował „
Porucznika Rawicza definicja człowieczeństwa”**. Można w tym artykule znaleźć kilka wątków, które zmuszają do zastanowienia się. Przedstawiająć autora omawianej książki Skórzyński napisał, że jest to:
„oficer artylerii aresztowany na Kresach przez NKWD, przetrzymał iście szatańskie „śledztwo”, by, nie przyznawszy się do rzekomych przestępstw, otrzymać wyrok 25 lat łagru. Ale jego epopeja zaczyna się dopiero potem. Był bowiem pomysłodawcą i przywódcą nieprawdopodobnej ucieczki: do Indii. Przez Syberię, Mongolię, Chiny i Tybet. Wraz z innymi Polakami oraz Amerykaninem, Łotyszem, Litwinem i przypadkowo spotkaną polską dziewczyną, która uciekła z kołchozu, lecz nie przetrwała gehenny tej wędrówki.”***
Wśród ośmiu uciekinierów jest też Amerykanin. czasie wędrówki doświadczają głodu, mrozów, pragnienia. W Himalajach natknęli się na yeti, co było przyczyną śmierci jednego z uciekinierów. Zanim w stanie straszliwego wycieńczenia napotkają patrol hinduskich żołnierzy — oprócz Polki, giną jeszcze dwaj Polacy i Litwin. Skórzyński napisał, że „Opis pożegnania czterech bohaterów po roku wspólnej walki o życie i wolność jest przejmujący. Znamienne są słowa [Rawicza — przyp. mój]: ‘Nikt nie może być bardziej samotny niż ja w tym momencie’.”
Skórzyński zwraca też uwagę rolę wzorców osobowych niezbędnych w każdym społeczeństwie. Zaznacza, że „Nie chodzi tu o apologię ciągłych klęsk, o co na przykład w 1986 r. w odpowiedzi na ankietę „Znaku” oskarżył polską inteligencję młody członek opozycji nazwiskiem Donald Tusk: – ‘Historia Polski kojarzy mi się z bezustannym nieszczęściem i jestem po prostu chory, gdy każe mi się je wciąż na nowo rozpamiętywać. Mam dość’.”
Podkreśla, że „nawet obdarzeni łaskami fortuny Amerykanie nie zapominają o swoich tragediach...” A także, iż choć „Wielu delegatów na kongres w Filadelfii, którzy podpisali Deklarację Niepodległości, zapłaciło za to życiową klęską” — „to jednak historycy wciąż piszą o tamtej wojnie.” Bo jednak w życiu potrzebni są bohaterowie, nawet jeśli ponieśli klęskę.
Dlatego, podkreślając, że w życiu społecznym brak jest pozytywnych wzorców wychowawczych koniecznych dla prawidłowego rozwoju człowieka — Skórzyński pisze:
Cóż, być może III RP jest pierwszym państwem w dziejach, które nie potrzebuje wzorców osobowych. Ale możliwe jest też coś innego: że postawy te, uosobione przez rzeczywistych bohaterów, z jakichś powodów nie przystają do rzeczywistości tego państwa. Że jego pedagogia szkolna i medialna jest immanentnie impregnowana na przesłanie, jakie niesie zdolność zapłacenia nawet najwyższej ceny za wierność prawdzie i niepodległości. Jak to możliwe?”
W artykule zadaje też pytania o to, dlaczego po pierszym wydaniu w 1989 roku ta książka nie miała „żadnych recenzji w liczącej się prasie”. I jednocześnie odpowiada na nie:
Odpowiedź brzmi: ta książka nie pasuje do ducha naszego czasu. Jest w 99 proc. prawdopodobne, że potencjalnych „poważnych” recenzentów odstraszyło od razu jej pierwsze zdanie: „My, Polacy, doświadczyliśmy więcej cierpień na przestrzeni wieków niż jakikolwiek inny naród”. Nie ma dziś bowiem w Polsce słowa budzącego większą odrazę niż „martyrologia”. Bo chociaż por. Rawicz dzięki silnemu organizmowi nie został męczennikiem sensu stricte, prawie do końca życia zmagał się z pomocą psychiatrów z psychicznymi skutkami przeszłości.
„nigdy nie zaistniejesz”
Jerzy Targalski, na swoim blogu zatytułowanym
Potwór z Radia, napisał:
Po latach zrozumiałem, że trzeba mieć specjalne upodobanie do życia na śmietniku, by zachować uczciwość, z której nie płynie nawet satysfakcja, a jedynie zgorzknienie. Tu nie chodzi o uleganie pokusie, ale po 1989 roku dziesiątki uczciwych ludzi stanęło przed wyborem: pozostać uczciwymi i skazać się na nieistnienie, na niebyt (jak powiedział Michnik do śp. Piotra Skórzyńskiego: „nigdy nie zaistniejesz”) lub pójść na służbę do ciemnej strony mocy.
I rzeczywiści ciemne strony sowieckiej mocy w III RP nie pozwoliły Piotrowi Skórzyńskiemu na zaistnienie godne jego talentu i umiejętności. Te postkomunistyczne mafijne siły nie pozwoliły na zaistnienie także i innym — którzy ostrzegali przed relatywizmem i moralnym upadkiem w Polsce i Europie, ostrzegali przed złem wynikającym na skutek nierozliczenia PR.
*** Sławomir Rawicz „Długi marsz”, Wydawnictwo Gord, Gdańsk 2007.
**** Zob. http://www.niezalezna.pl/blog/show/id/279