Tomasz P. Terlikowski z Rzeczpospolitej w świetnym tekscie Wielka kariera politycznego thrillera opisuje scenariusze thrillerów, czyli tragicznych seriali politycznych serwowanych przez opozycyjne media i polityków. Powołując się na brytyjskiego politologa i medioznawcę Johna Streeta — Terlikowski podsumowuje, że są to - "’pomysłowe rekonstrukcje’ mające ‘wywołać emocjonalny odzew u widzów i czytelników’".
"Jak w słynnej trylogii o rycerzach Jedi" — pisze Terlikowski — "rządzą w nim [świecie opisywanym przez opozycję] dwie siły: zbrodniczy, ciemny, zacofany system braci Kaczyńskich i Ziobry oraz grupa rycerzy światłości, którzy ostatkiem sił bronią Polski i Polaków przed upadkiem w otchłań wiecznego potępienia, a przynajmniej nieodwracalnym upadkiem demokracji."
Warto wypunktować kilka najczarniejszych scenariuszy i zagrożeń wymienianych przez opozycyjnych dziennikarzy czy polityków, a zacytowanych przez Terlikowskiego:
— Kaczyńscy prowadzą nas do stacji z napisem "Białoruś. Albo może tylko Bereza", Mariusz Ziomecki ("Rz" z 5.09.2007);
— "ten rząd upodabnia nasz kraj do groteskowej dyktatury w stylu Roberta Mugabe", Stefan Niesiołowski ("PoPiS-u po wyborach nie będzie", "GW" z 19.08.2007);
— "pełzający zamach stanu" (Adam Michnik, "Modlitwa o deszcz", "GW" z 30.07.2007);
— miejsce, "gdzie nikt nie może spać spokojnie", gdzie po zalęknionych dziennikarzy i przedsiębiorców przybywają służby, by "zarzucić im na głowy płachtę milczenia", Tomasz Wołek "Kto następny?", "GW" z 31.08.2007.
Zabawne, że w tym kraju "pełzającego zamachu stanu" Michnika, „prowadzącego do stacji Białoruś (...) albo Berezy Ziomeckiego, czyli kraju, w którym „nikt nie może śpać spokojnie” — autorzy tak prymitywnych thrillerów politycznych są jeszcze na wolności i jakoś mają dużo czasu na wypisywanie takich bzdur. Widocznie, te ich bezsenne noce trawione na oczekiwaniu na "przybywające służby" mogące "zarzucić im na głowy płachtę milczenia" przytomnie widzianą przez Wołka — jakoś im służą, a może są też jakąś wielką inspiracją do pisania politycznego bełkotu w formie zastraszających — chyba przede wszystkim ich samych — politycznych thrillerów.
"Życie w takim wirtualnym świecie musi być doprawdy straszne" — stwierdza Terlikowski. I trudno się z tym nie zgodzić... Tym bardziej, że pewnie ci straszliwie strwożeni autorzy czytają też teksty inych zaprzyjaźnionych opozycjonistów, a więc ich strach przed zamachem stanu, a więc i Białorusią, czy Berezą oraz tymi poetyckimi płachtami milczenia — musi się z dnia na dzień pogłębiać. A ich życie z dnia na dzień robić coraz straszniejsze...
Czyli możemy się spodziewać jeszcze innych, jeszcze czarniejszych scenariuszy politycznych thrillerów. Jakie one będą? Jakie inne bzdury można jeszcze wymyśleć?
Bo przecież te wszystkie polityczne straszydła są wymyślane po to, by w nie uwierzyli nie tylko sami je piszący — mają do tych bzdur być przede wszystkim przekonani wszyscy Brudni, brzydcy i źli – czyli wyborcy PiS oraz „niezdecydowani", o ktorych pisze Marek Migalski we WPROST.
[artykuł Marka Migalskiego w sieci]