Warto przypomninać słowa Gustawa Herlinga-Grudzińskiego o roli Michnika w wyborze znanego z buty, cynizmu i bezwzględności aparatczyka z PZPR na prezydenta RP — zapisane w „Dzienniku“ Herlinga-Grudzińskiego z 1995 roku…
* * * * * * * * *
Kwaśniewski prywatnym pomazańcem Michnika
I tak oto, 19 listopada wielkie dzieło Adama Michnika zakończyło się historycznym sukcesem. Trudno mi powiedzieć kiedy się zaczęło i w czym jego początki, albowiem zobaczyłem Michnika w "akcji" dość późno. Było to wiosną 1989 roku, tuż po okrągłym stole, gdy objeżdżał całą Polskę w glorii niezłomnego więźnia komunistów i arcyfechmistrza polityki polskiej. Wtedy właśnie Michnik obwoził po kraju swego prywatnego pomazańca, występował z nim publicznie w aulach uniwersyteckich i dyskutował z nim - na oczach zdumionych słuchaczy – jako z tym, z kim on A.M. chce budować nową niekomunistyczną Polskę. Tym pomazańcem był dobrze w Polsce znany młody aparatczyk, symbol pezetpeerowskiego oportunizmu, Aleksander Kwaśniewski.
Kwaśniewski weryfikował w imieniu WRON-y dziennikarzy
Był wówczas ministrem sportu w rządzie Rakowskiego, dobrze znanym z buty i pyszałkowatości oraz z cynizmu i bezwzględności, gdy na początku lat osiemdziesiątych weryfikował w imieniu WRON-y dziennikarzy. Czyli wyrzucał z pracy ludzi przyzwoitych. Ale w 1989 roku był dla Michnika już "Olkiem". Przez następne miesiące Michnik już na łamach "Gazety Wyborczej" obwieszczał, że przyszłość Polski zależy wyłącznie od porozumienia "światłych komunistów" (Rakowski + Jaruzelski) i "zdrowego nurtu Solidarności", czyli ekipy okrągłostołowej. To już wtedy zaczęła się ta moralna erozja, której jedynym celem było zatarcie granicy między PRL a RP, partyjnymi aparatczykami a ludźmi nienawidzącymi PZPR, między PZPR, a "Solidarnością". W pewnym sensie ojcem wyborczego hasła Kwaśniewskiego "Wspólna Polska" jest osobiście Michnik który o tę wspólną Polskę walczył zaciekle od okrągłego stołu …
Wałęsa nie nadaje się na prezydenta RP
W maju usiłowałem przekonać Geremka i Michnika (w Rzymie i w Cortonie), że Wałęsa nie nadaje się na prezydenta RP mimo ogromnych zasług w heroicznym okresie "Solidarności". Słuchali mnie jakbym był świętokradcą i bluźniercą, licząc naturalnie że "elita" będzie wyłącznym inspiratorem i pilotem przywódcy robotniczego "przywódcy robotników z krwi i kości". Rzekoma "marionetka" wypięła się szybko na tych, którzy zamierzali pociągać za sznureczki.
Proces "Zamazywania" odpowiedzialności za zbrodnie komunistyczne
"Bratanie się" obu stron stron (śmieszność "bruderszaftu" Michnika z Jaruzelskim) pogłębiło dodatkowo proces Zamazywania … W roku 1993 wygrali nasi domorośli "aburzyści" z „polskim Gozalesem” czyli Kwaśniewskim na czele. „Polski Gozales nie czując bezwstydu tego aktu "przeprosił" rodaków za niegodziwości poprzedniego ustroju. Aleksander Smolar, doradca polityczny Unii Wolności nagrodził "przepraszam" Kwaśniewskiego oklaskami”.
Kwaśniewski: "wszyscy Polacy są teraz postkomunistami"
W turyńskim dzienniku la Stampa ukazał się wywiad Gawrońskiego z Kwaśniewskim. W pewnej chwili Kwaśniewski powołał się z nie ukrywaną satysfakcją na Giedroycia, że "wszyscy Polacy są teraz postkomunistami". I dorzucił "Zgadzam się z nim całkowicie". Małe kłamstewko elekta zostanie sprostowane przez Giedrojcia w grudniowym numerze Kultury. Zdaje się, że to Freud przypisywał kłamczuchom pociąg do snów na jawie.
* * * * * * * * *
Kłamliwe stwierdzenie Kwaśniewskiego, że "wszyscy Polacy są teraz postkomunistami" zakładało odpowidzialność zbiorową całego narodu za zbrodnie komunizmu. Tymczasem Hannah Arendt, która jako autorka znakomitego studium systemów totalitarnych z 1951 roku "The Origins of Totalitarianism" (Źródła totalitaryzmu) — jako pierwsza potraktowała zarówno nazizm jak i komunizm jako ustroje totalitarne — uważała, że jednostkowa odpowiedzialność za zbrodniczą przeszłość w totalitaryźmie jest kwestią podstawową. I właśnie dlatego pisała, że: "Uporamy się z naszą przeszłością jedynie pod tym warunkiem, że zaczniemy ją osądzać i zdobędziemy się wobec niej na uczciwość."
A więc dla Arendt gruba kreska Mazowieckiego oznaczałaby jedynie kontynuację bolszewickiego, totalitarnego zakłamania... Bo była dla komunistów łatwym rozgrzeszeniem za ich działalność — bez żadnej reflekscji nad winą poszczególnych jednostek oraz karą za dokonywane zbrodnie. Odrzucenie po 1989 roku sowieckiej, komunistycznej dyktatury w PRL — nie spowodowało osądzenia ani jej twórców, ani budowniczych. Dla komunistów nie było procesu norymberskiego... Czyli, ani komunistyczna totalitarna władza, ani służący jej przestępcy — nie zostali osądzeni...
W jednym ze swoich felietonów z września 2008 roku red. Bronisław Wildstein przedstawił to w ten sposób: "Nudzić zaczyna mnie powtarzanie, że III RP to królestwo przebierańców. Oszuści oskarżają prawdomównych o kłamstwo, dziwki tropią rozwiązłość, a łajdaki wytykają niemoralność. W krainie tej za realizm polityczny uchodzi naiwna krótkowzroczność." Red. Wildstein zacytował także opinię, że "przystrojone w kostium realizmu politycznego koncepcje 'postpolityczności' i "posthistoryczności' to w najlepszym wypadku infantylna naiwność."*
Dzisiejsza polityka PO wpisuje się znakomicie w ten trwający już latami proces "zamazywania" komunistycznej odpowiedzialności za swoje zbrodnie przez postbolszewickich przebierańców — zapoczątkowany w nowym PRL-bis przez komunistycznych działaczy i budowniczych PRL oraz trockistowskich demagogów. Ten łajdacki proces budowy PRL-bis dla nowych aparatczyków, w czasie którego oszuści oskarżają, dziwki tropią, a posłowie-łajdacy z PO spotykają się na cmentarzach z członkami mafii — dla której pracują...
_____________
Śródtytuły moje — *andy.
* Zob.: Bronisław Wildstein, "Naiwność jako realizm", Rzeczpospolita, 26 września 2008 r.
Komentarze